Radio
Strona w budowie
Radio towarzyszyło mi od zawsze. Opowiadali mi rodzice, że gdy miałem dwa lata, czy coś koło tego,
bardzo trudno było zagonić mnie wieczorami do spania. Ale wystarczyło, by o 20.00
ojciec włączył radio (o tej porze Radio Madryt nadawało audycję w języku polskim)
i rozległa się zapowiedź "Radio Espana" - dla mnie to brzmiało, jak "Radio do spania"
- a dawałem się potulnie ułożyć do łóżka. Tak się zaczynała moja fascynacja radiem.
To było w moim rodzinnym Lęborku. Mieliśmy wtedy radio "Pionier". Służył nam jeszcze
ileś lat, po przeprowadzce, w Trawnikach. Radio było włączone bardzo często. Pierwszymi
wykonawcami, jacy utkwili mi w pamięci, był zespół Mazowsze i chór Aleksandrowa.
W wykonaniu tego drugiego zespołu szczególnie poruszało mnie "Poluszko Pole". Od tego
zaczęły się moje fascynacje muzyczne.
Wtedy słuchałem tylko Polskiego Radia. Były tylko dwa programy: pierwszy na długich
a drugi na średnich falach. Dość szybko odkryłem, że kręcąc gałką, zwłaszcza w nocy,
można łapać stacje z sąsiednich krajów a nawet i dalszych. To był przełom lat
pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Polskie radio nadawało wtedy muzykę nie bardzo mi
odpowiadającą, choć rodzynki się zdarzały. Światowe przeboje, na które łapczywie
polowałem, trafiały się w audycji "Muzyka i aktualności", "Radio-Reklama", "Koncert
życzeń". Nieco później natrafiłem na "Rewię piosenek" Lucjana Kydryńskiego i ta audycja
powaliła mnie na kolana (teraz z lubością słucham audycji Marcina Kydryńskiego).
Czekałem na tę audycję w napięciu i z bijącym sercem.
Były tam super nowości nieosiągalne w innych audycjach. No, i sam pan Kydryński
prowadził ją w sposób ujmujący, jak nikt. Słuchałem jej zawsze, do ostatniego wydania.
Sygnałem Rewii, gdy zacząłem jej słuchać, była Melancholy Rhapsody - Harry James and His Orchestra.
Prowadziłem kiedyś zeszyt, w którym spisywałem repertuar audycji przez kilka lat.
Niestety, gdzieś mi zaginął. Chciałbym też odnotować audycje Ryszarda Atamana
w Radio Rzeszów o 16.05 w środy i soboty "Z płytoteki Ryszarda" oraz "Gwiazdy z mojej płytoteki.", dość krótki cykl
"Herbatka we dwoje" Marka Gaszyńskiego z jazzem, którego w PR było, jak na lekarstwo
albo i jeszcze mniej. Jazz był generalnie na indeksie, ale chłopcy z radia przemycali
go (chwała im za to!) w takich audycjach, jak "Rewia orkiestr tanecznych". Trafiały
się tam tacy artyści, jak Count Basie, Harry James, Gene Krupa, Artie Shaw, Glenn
Miller, Ted Heath i wiele innych podobnych nazwisk. Ja jeszcze czekałem, kiedy w
zapowiedziach pojawi się Xavier Cugat, Perez Prado, czy Lecuona Cuban Boys. Ale to już trochę
inny rodzaj muzyki.
Słuchałem też: Rozgłośnia Harcerska
Zacząłem słuchać jej gdzieś ok. 1960, może 61 roku. A może wcześniej? Z sentymentem wspominam tamte próby namierzenia
Rozgłośni wśród gwizdów, brzęczeń, warkotów i innych zakłóceń charakterystycznych dla fal krótkich.
Wtedy Rozgłośnia robiła jedną półgodzinną
audycję dziennie od wtorku do soboty. Powtarzane były co godzinę między 10:00 a 17:00. Były to audycje informacyjne
przygotowywane przez ZHP. Natomiast w niedziele była audycja Marka Gaszyńskiego i Witolda Pogranicznego
"30 minut rytmu" z jazzem i rockiem. Pomiędzy tymi audycjami powtarzano wszystkie audycje z minionego tygodnia.
Program więc był skromny ale "30 minut rytmu" przeszło do legendy. Muzyki jaką w niej prezentowano nie można było
usłyszeć w Polskim Radio. Nie potrafię powiedzieć, jak długo nadawano tę audycję. Nie wiem też, kiedy rozszerzono
program do kilku, czy nawet więcej godzin ale coś takiego chyba nastąpiło na przełomie lat sześćdziesiątych
i siedemdziesiątych. Wtedy była na pewno Lista Przebojów Rozgłośni Harcerskiej. Oto dowód:
Listy z 1969 i 1970 r.
Nie potrafię powiedzieć jak długo istniała ta lista. Nie potrafię też powiedzieć, jak długo nadawali na falach
krótkich w paśmie 41 m. (w ostatnim okresie mieli bodaj trzy nadajniki pomiędzy 41 a 44 m.). Gdzieś w latach
osiemdziesiątych nadawali na krótkich i częściowo na fali Programu IV PR. Później tylko w programie IV, by, już
w obecnych realiach wystartować na UKF jako Radiostacja Harcerska a obecnie jako Radiostacja. Ale to już zupełnie
inna historia i zupełnie inne radio.
Może jeszcze wspomnę, że w RH miał swoją audycję Jacek Fedorowicz i był to najprawdopodobniej jego debiut
radiowy. Prowadził coś w rodzaju plebiscytu polegającym na wytypowaniu pięciu piosenek bodaj z dziesięciu, które zdobędą
najwięcej głosów wśród słuchaczy. Przy czym piosenki były absolutnie różnego rodzaju, więc próba odgadnięcia
wyników była dość karkołomna. Do następnej audycji przechodziła zwycięska piątka, dochodziło pięć nowych
i z nich wszystkich ponownie trzeba było wybrać kolejną piątkę itd. Dla trafnie typujących do wygrania
był gramofon ale nie pamiętam,
czy ktoś go wygrał. Ten epizod w karierze Jacka Federowicza jest niemal nieznany. Szlify genialnego radiowca
(późniejsze "Sześćdziesiąt minut na godzinę" w Programie III!) zdobywał właśnie w Rozgłośni Harcerskiej.
Przełomem dla mnie było odkrycie Radio Luxembourg. To mógł być rok 1960. Pamiętam,
że "chodziła" wtedy Connie Francis z piosenką "Vacation", była Brenda Lee, Chubby
Checker, Neil Sedaka. Czekałem na początek programu o 19.30 z utęsknieniem. Przez kilka
lat nie interesowały mnie wieczorem żadne inne programy. Top Twenty odkryłem nieco
później. Na pierwszym miejscu pierwszej mojej wysłuchanej Top Twenty był Gerry And
The Pacemakers z "How Do You Do It".
Radio Luksemburg na słynnej fali 208 m (1440 kHz) zakończyło nadawanie 30 grudnia 1991 r. a ostatecznie zamilkło (nadawało jeszcze przez satelitę)
30 grudnia 1992 r. Jednak czasy się zmieniły, powstały nowe technologie i środki przekazu, dzięki którym Radia Luksemburg od 2005 r. znowu można
słuchać - przez internet oraz na falach krótkich w systemie DRM. Od czasu do czasu słucham ich
przez sentyment, tym bardziej, że nadal niektóre programy prowadzą prezenterzy z dawnego Radio Luxembourg.
I choć Radia Luksemburg mniej lub bardziej regularnie słuchałem do końca jego
audycji, to dość szybko znalazłem konkurentów. Z pewnością VOA i
Moja legitymacja członka Klubu Friends Of Music USA
Willis Conover z jego Music USA i Jazz Hour
oraz Pop Club na France Inter prowadzony zawsze przez
Jose Artura i często wespół z Pierre Lattes. Moje upodobania jazzowe kształtował
Conover a wyrafinowanego rocka uczyłem się w Pop Club.
Podczas Jazz Jamboree 1972 dwukrotnie miałem okazję zamienić kilka zdań z Wiilisem Conoverem. Na egzemplarzu pisma Jazz Forum zostawił mi
autograf:
W wojsku byłem w latach 1968-1970. Nie rozstałem się z falami eteru. Prawie cały czas
miałem ze sobą radio tranzystorowe
W garści kultowy VEF. Zima 1969/70 (fot. ?)
VEB Transistor 10 produkcji radzieckiej więc mogłem
słuchać swojej ukochanej muzyki. Mało tego. Szczęśliwie miałem możliwość godzinami
przesiadywać na radiostacji R-118, gdzie ze znakomitą jakością słuchaliśmy Radio Northsea
International (jak dziś pamiętam częstotliwość 6210 kHz) i, oczywiście, Radio Luxembourg
(1440 lub późną nocą 6090 kHz)
Radio pirackie
Powinienem wspomnieć coś o pirackich rozgłośniach. Przed laty Jan Krzysztof Wasilewski
w "Gazecie w Lublinie" (lokalny dodatek "Gazety Wyborczej") prowadził rubrykę "Więcej muzyki"
i kiedyś opublikował w niej mały cykl o nielegalnych radiostacjach nadających
z morza. Podzieliłem się z autorem moimi o nich wspominkami. Fragmenty listu zostały
wydrukowane 2 lipca 1993 r. Cytuję z zachowanego wycinka:
"...Nasłuchiwałem tych stacji - pisze do "Więcej muzyki" pan Marek Kosmala z Lublina -
w latach sześćdziesiątych. Radio England słychać było najlepiej. Jeszcze dzisiaj dźwięczy mi
w uszach ich jingle "It's swinging, swinging Radio England". Nie działało długo. Nadajnik
przejęli Holendrzy, by zacząć nadawać - już jako Radio Dolfin (Delfin?). Łapałem jeszcze
Radio Seagull - jeśli dobrze pamiętam. Z różną jakością odbierałem Radio Caroline, a przez
pewien czas łapałem nawet Caroline South i Caroline North. Łapałem też Radio London,
Radio Scotland, Radio Northsea International. To ostanie działało chyba najdłużej, także
na falach krótkich. Radia Caroline słuchałem tej nocy, kiedy upływał termin ultimatum,
wyznaczonego przez brytyjskie władze. O północy zapowiedziano, że nadal zostają na antenie
i nie zamierzają rozstawać się ze słuchaczami. I puścili "All You Need Is Love" The Beatles...
Przełączyłem się na Radio London, żeby sprawdzić, jak oni się zachowują. Żegnali się ze
słuchaczami jeszcze przez trzy godziny w przejmujący sposób (tak to wtedy odbierałem),
nadając smutne w nastroju kawałki. Utkwił mi w pamięci The Nice i "Hang On To A Dream"...
O trzeciej nad ranem usłyszałem słowa: "Milkniemy na zawsze. Żegnajcie".
Żałuję, że nie miałem wtedy magnetofonu i nie mogłem tego nagrać tak, jak nagrałem sobie
ostatnie godziny Radia Luksemburg na falach średnich z 29 na 30 grudnia 1991 - i ich ostanie
godziny w ogóle, w końcu roku 1992... "Swinging Station Of The Stars..." Pierwszą piosenką,
jaką zapamiętałem z anteny Radia Luksemburg była "Vacation" Connie Francis, a usłyszałem
ją w audycji "Discbreak", którą prowadził Brian Matthews"... Nie mogę ich odżałować.
Tyle lat ich nasłuchiwałem całymi nocami... Mógłbym wspominać długo, ale czuję, że powinienem
się już uspokoić..."
Dziś dla ścisłości dodałbym poprawkę: audycję "Discbreak" prowadził ktoś inny. Nie pomnę
już kto. Brian Matthews miał wtedy bodaj "Spin Disc".
Na początku lat siedemdziesiątych na falach Radio Monte Carlo odkryłem Radio Geronimo.
Słuchałem ich w soboty od północy do trzeciej rano. Dla mnie najlepsze radio w tamtym czasie.
Nadawali chyba wyłączniez z LPs i wyłącznie rock progresywny i pokrewne gatunki. Niestety, nie działało zbyt długo.
Tu Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa
O Wolnej Europie, jej roli, jako alternatywnego źródła dla komunistycznej propagandy i ja tu nie wiele już mógłbym
dodać. Byłem jej wiernym słuchaczem przez wiele lat. Początkowo słuchałem tylko wiadomości, później stopniowo coraz
więcej audycji. Wreszcie audycja "Fakty, wydarzenia, opinie" stała się lekturą obowiązkową każdego wieczora.
Regularnie słuchałem cyklu "Lektura wydawnictw zakazanych lub trudno dostępnych", w którym niemal w całości
wysłuchałem "Archipelagu Gułag".
Jednak polityka nigdy nie była moją największą pasją. W radiu przede wszystkim poszukiwałem muzyki. Wolna Europa
miała także audycje muzyczne. Gdy odkrywałem WE gdzieś w latach pięćdziesiątych nadawano tam, bodaj w niedziele,
audycję jazzową przygotowywaną w studio nowojorskim WE. Była to audycja z jakiejś nowojorskiej stacji
z przetłumaczonym komentarzem na polski. Codziennie przed południem był też godzinny non stop pod hasłem,
jeśli dobrze pamiętam, "Na muzycznej fali".
Redaktorem muzycznym był Jan Tyszkiewicz. Pamiętam wiele jego wywiadów przeprowadzonym z gwiazdami naprawdę
pierwszej wielkości. Miał o tyle łatwe zadanie, że swobodnie posługiwał się kilkoma językami.
Jan Tyszkiewicz również miał audycję "Melodie i piosenki, które zdobywają świat" z nowościami na listach
przebojów Europy i USA. Ten cykl nie trwał zbyt długo. Zastąpiła go legendarna audycja "Rendez Vous o 6:10".
Bardzo szybko zdobyła ogromną popularność. Były w niej przedstawiane listy przebojów oraz piosenki na życzenie
słuchaczy. Nie przypominam sobie wszystkich prowadzących. Najczęściej, zwłaszcza w początkowym okresie,
gospodarzem był Jan Tyszkiewicz. Audycje prowadził ze swadą i kompetentnie. Przez jakiś czas, również ze
znajomością rzeczy, zapowiadał Janusz Hewel. Właśnie jego dobór muzyki najbardziej mi odpowiadał. Niestety dość
szybko przeszedł do Głosu Ameryki.
Z tą kompetencją bywało różnie. Nieraz przed mikrofonem w zastępstwie, pewnie z łapanki, siadali ludzie,
którzy nie bardzo wiedzieli, o czym mówią. Zygmunt Jabłoński, skądinąd sympatyczny gość, zapowiadał, bywało,
jakiś przebój ze strony A jakiegoś przebojowego singla, po czym omyłkowo puszczano stronę B a pan Zygmunt po
piosence znowu wymieniał tytuł ze strony A, po czym gładko, jak gdyby nigdy nic, przechodził do następnego
punktu programu. Ale jakoś te wpadki nie szkodziły popularności audycji.
Odpowiedziami na listy słuchaczy i spełnianiem muzycznych życzeń zajmowała się przede wszystkim Barbara Nawratowicz,
była aktorka "Piwnicy pod Baranami". Zamówić piosenkę nie było tak łatwo. Trzeba było zaadresowaną do nich kopertę
włożyć do innej koperty z jakimś neutralnym adresem znanym na Zachodzie i dopiero tak wysłać. Listy adresowane
wprost do Wolnej Europy po prostu nie dochodziły. Nie mówiąc o tym, że nadawca mógłby sobie narobić kłopotów.
Później zaczęli podawać zakamuflowane adresy do audycji. Wyglądały np. tak: Syrena, skrytka nr jakiś tam, Paryż 8,
Francja.
Ja w tym czasie korespondowałem z chłopakiem z Moskwy. Do niego wysyłałem tak zaadresowane listy, on naklejał
znaczek i wysyłał a ja miałem uciechę słuchając po jakimś czasie ulubioną piosenkę. Przez Moskwę do Wolnej Europy,
przez UB i KGB...
Program III
Marek Niedźwiecki wręcza mi swą "Listę przebojów". Oczywiście z autografem. Sopot, 22.08.1999 r.
Od kilku miesięcy nic do tej strony nie dodawałem. W planie miało być o "Trójce".
Ale ostatnio skupiłem się na innych zakamarkach tych stron. Tymczasem zamiast peanu na cześć
mego ulubionego programu przyjdzie mi rekwiem jakoweś pisać. Bowiem nowe kierownictwo "Trójki"
właśnie wprowadza nową ramówkę, z nowymi audycjami i nowymi prowadzącymi. W moim odczuciu coś
koszmarnego. Oto co, w odruchu rozpaczy, wysłałem w pierwszą sobotę nowej ramówki tj. 16.03.2002
o 23.53. E-mail adresowany był do kilku redaktorów programu III.
Moją pierwszą reakcją na zmiany w "Trójce" było przestawienie radiobudzika z "Trójki" na "Dwójkę".
Wstaję o 5.40. Dla mnie to, co teraz o tej porze w "Trójce" się dzieje, to KA-TAS-TRO-FA.
Dzisiaj (sobota) do domu wróciłem w trakcie Markomanii. W porządku. Marek Niedzwiecki taki,
jak zawsze. Choć trudno mi się pogodzić, że nie było Piotra Kaczkowskiego.
"Muzyczna poczta UKF" nie podobała mi się ze względu na krzykliwe dżingle, granie pod zapowiedziami,
wchodzenie na utwory, przycinanie końcówek utworów. Tak to nie pasuje to charakteru audycji "Trójki"
odchodzącej... I to chyba nie jest pora na tego rodzaju audycję.
Godzina 23, sobota. Ludzie!!! Co to jest ???!!!! (chodziło o audycję "Klubowe granie") To już nie katastrofa, to TRAGEDIA, ROZPACZ...
Ja po prostu wyłączyłem radio, sięgnąłem po płytę.
No cóż. "Trójki" słucham od czasu uruchomienia nadajnika dla Lublina w Bożym Darze. To było tak dawno,
że już nie pamiętam, czy były to lata sześćdziesiąte, czy siedemdziesiąte. Pewnie nowemu kierownictwu
"Trójki" na takich staruchach jak ja nie zależy. Wszak w wywiadach podkreślają, że zależy im na młodych
słuchaczach. Zatem ja usuwam się. Mnie kierownictwo ma już z głowy. Żegnam. Bo już widzę, że nie będzie
to radio, którego można było słuchać ZAWSZE, o każdej porze.
Mam tylko cichą nadzieję i wiarę, że jutrzejsze audycje Marcina Kydryńskiego i Minimax Piotra Kaczkowskiego
nie sprawią mi zawodu. Że obaj pozostaną sobą i będą grać to, co dotąd.
Szczęśliwie minęło pięć koszmarnych lat, Trójką od lipca 2006 kieruje nowy dyrektor, dzięki któremu wprowadzono zmiany nawiązujące do danego
Programu III, preferujące audycje autorskie. Trójki znów można bezpiecznie posłuchać.
Niestety od czerwca 2007 przeprowadzono tzw. alokację polegającą na odebraniu Programowi II nadajników dużej mocy na rzecz Programu I.
Dwójki więc już w Trawnikach nie posłuchamy. Ale to już całkiem odrębna historia. I smutna. Jak dla mnie.
Rozgłośnie odbierane w Trawnikach
|